Pac!...
Pac!...
Pacpacpacpacpac...
- Dość już tego! - MiB bynajmniej nie miał ochoty na bycie wypacanym śniegiem przez stojącą pod domem nowego Grododzierżcy choinkę. Niestety, inne zdanie miały chochliki - w tym jeden nowy, zabrany przez Fielda z Ogniska - które uznały najwyraźniej, że co jak co, ale towarzystwo elfa im odpowiada. Impy poszły za swoim "panem" do nowego miejsca i zaczęły siać terror w jego piwniczce (na tyle sprawnie, że wystraszyły dziwnego potwora ze skrzydłami i mackami na twarzy, który zalęgł się w niej jeszcze za czasów Moandora). - Field! Wyłaź!
Drzwi od domu otworzyły się i stanął w nich zaspany elf z imbrykiem dymiącej herbaty w ręce, w pluszowych papuciach i pikowanym fioletowym szlafroku. Po namyśle poczochrał nieprzytomnie włosy i rzucił:
- To już?
- Tak. Wszyscy czekają, tylko ty odsypiasz Wigilię przy Ognisku już drugi dzień. - burknął diabeł, otrzepując z siebie śnieg.
- Moment... - Field zniknął w domu, by za chwilę pojawić się w paradnym stroju. Stanął, zakasał rękawy, po czym rozłożył dłonie przed ustami i chuchnął. W tym momencie w całej Osadzie rozbłysły światła, a ich blask pobiegł dalej, zapalając gwiazdy na każdej choince w Imperium.
Na ulice wynurzyli się ludzie oraz przedstawiciele innych ras śpiewając kolędy i przygrywając sobie nawzajem. Wszyscy zmierzali w stronę Drzewa Nowin, które, jak co roku, zostało przemienione iluzją w niebotyczną choinkę, roziskrzoną bombkami, animowanymi figurkami i błędnymi ognikami.
- Chodź, Fieldziu - powiedział trochę udobruchany MiB. - Czas rozpocząć Święta i przeczytać zebranym najlepsze z opowiadań...