Imperator był stary. Stary i zmęczony - na tyle, że już od dawna było wiadomo, że jego obecność na rocznicy jest tylko ku dodaniu blasku wydarzeniu oraz odnowienia błogosławieństwa udzielonego Radnym.
Radni robili dosłownie wszystko, by udowodnić, że trzynastka nie jest pechową liczbą. Cóż, tak naprawdę wystarczyło tylko nie dopuścić Sulii do fajerwerków i znaleźć czym prędzej smoka, by nie postanowił wpaść w ostatniej chwili na pieczyste. Zresztą - ponieważ żadna to okrągła rocznica, całość miała odbyć się w charakterze raczej kameralnym...
Imperator był stary. Stary i zmęczony - nawet nie zauważył, że ktoś pakuje się mu na kolana i ten ktoś rozsypuje nuty wokół siebie. Behemoth westchnął i delikatnie odepchnął od siebie właściciela nut. "Delikatnie" oznaczało w tym wypadku wyrzucenie elfa prawie na orbitę.
- I teraz wszyscy razem na ten podest! Trzymać fason, panowie i panie! Gdzie ty z tym bębnem?! Mówiłem, żebyś nie przystawiał sobie imperatorskiego tronu do klawesynu! Tam masz stołek! - MiB, Enleth, Crazy i Sulia przez chwilę zastanawiali się, czy aby na pewno chcą się odwrócić. Chyba jednak trzeba było, bo łupnięcie, jakie usłyszeli chwilę później, było niezgorsze. Pierwszy zrobił to Diabeł.
- Ktoś zamawiał orkiestrę? - obszczerzył się Field.
- No chyba sobie jaja robisz... - jęknęła Sulia. - Miało być cicho i kameralnie...
- I dlatego hymn Imperium zostanie odegrany tylko na siedemdziesięcioosobową orkiestrę, a nie na pełen zestaw. - uśmiechnął się dyrygent.
- To znaczy ile? - zapytał Enleth.
- Dwieście?
Dyskusję przerwała seria rozbłysków, wśród których pojawiła się sterta dekoracji, a cały pałac imperialny rozświetlił się niczym sławetna kula ognia sprzed dwóch lat.
- No, to wszystko załatwione. - uśmiechnęła się Darkena, materializując się w kłębach dymu.
- Dać młodzieży wolną rękę... - westchnął Crazy.
- Spokojnie, może nie będzie tak źle. - uśmiechnęła się piękniejsza połowa Pretorii.
- PAAAAAPUUUU przyjechało! - rozległy się entuzjastyczne okrzyki zza stołów. Orkiestra zaczęła grać marsza imperialnego jak pijana. W momencie, gdy umilkła, Sulia powstała, by wznieść toast. W tej samej chwili zza zamkowych murów wszyscy usłyszeli odgłos, który można by zakwalifikować do mruczenia... gdyby kot miał kilkanaście metrów wysokości.
- Znowu smok? - rozradowany Tullusion uniósł się i, wyciągając notatnik, pobiegł w stronę, z której dobywały się odgłosy.
- A ten co? Chce się dać pożreć? - zapytał Crazy.
- Nie, poszedł robić z nim wywiad. - wzruszyła ramionami Sulia.
- Cóż, pewnie i tak będzie na to mniej ział ogniem niż ty - zarechotał Diabeł.