Gdyby tego mroźnego wieczoru ktokolwiek zapuścił się na zasypany śniegiem plac przed pałacem imperialnym, zapewne zwróciłby uwagę na uchylone skrzydło bramy i dwie sylwetki widoczne na tle wnętrza - jedną, w długiej szacie z kapturem, trzymającą za kołnierz drugą, herolda, sądząc po tabardzie w barwach Imperium. Być może usłyszałby nawet fragment rozmowy, mimo wiatru wyjącego na załomach kamiennych murów...
- Co takiego? Masz afisze od sześciu dni, a jeszcze ich nie rozwiesiłeś?!
- Ano, b-bo zi-zi-zimno, śniegiem sy-sypie w oczy, palce ko-ko-kostnieją... - herold, z trudem wydobywając z siebie słowa, starał się wybrnąć sytuacji.
- Zimno? Ważne obwieszczenie czeka, a ty twierdzisz, że zimno?! - w powietrzu, tuż przed nosem herolda zawirowały płomienie, tworząc groźnie wyglądającą, choć niewielką kulę ognia - Jeśli do północy nie rozwiesisz wszystkich afiszy, gwarantuję ci, że zimno stanie się najmniejszym z twoich zmartwień... No, idź!
Odzyskawszy swobodę, herold popędził ile sił w nogach do swojego kantorka, zaś zakapturzona postać zniknęła w głębi pałacu, zatrzaskując za sobą bramę...
Nie minął kwadrans, gdy pierwsze kolorowe plakaty pojawiły się przed gmachem Akademii Wojennej i w innych miejscach uczęszczanych przez Mieszkańców Jaskini, a treść ich była następująca...