Field i Kameliasz obserwowali to miejsce od dawna. Co jakiś czas jakaś postać tam wchodziła, nikt jednak nie wychodził. Z każdym otwarciem drzwi na ulice Thomeheb wydobywał się zapach miodu pitnego, piwa, fajek, a także dziwne plaśnięcia czegoś bliżej nieokreślonego na stół.
Na wietrze zachybotała tabliczka z zakrwawionym Kensei. Uważniej patrząc, można było zauważyć, że Nadze na obrazku pozostała wyłącznie jedna ręka.
- Wygląda to podejrzanie - powiedział Kameliasz.
- Nic dziwnego, że mieszkańcy mają złe przeczucia. Trzeba to sprawdzić. - odparł Field i ruszył w kierunku podejrzanej speluny.
Grododzierżca otworzył drzwi i wszedł do środka, a Bazaltovy za nim. Ujrzeli mnóstwo stolików. Przy każdym siedziały dwie osoby i grały w karty.
- Co? Zwykła szulernia? - powiedział Kameliasz do Fielda.
-Nie taka zwykła! - dobiegł głos zza kontuaru. Stał tam stary, pomarszczony mężczyzna. W rękach trzymał dwie talie. - Czekałem na was, panowie. Rozkręciłem już nieco ten interes, teraz wasza kolej. - Nieznajomy wręczył karty mężczyznom, odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi.
- Jak to "nasza kolej"? O czym ty mówisz? - wykrzyknął Kameliasz.
- Od dzisiaj prowadzicie Szulernię "Pod Jednorękim Kensei", panowie! - powiedział starzec i wyszedł...