W Twierdzy Smoka od kilku dni najważniejszy był obserwator. Właściwie to Obserwator, bowiem on pierwszy miał dostrzec powracające poselstwo. Oczywiście nikt nie zastanawiał się nad tym, że nawet, gdyby wypatrzył oczy na śmierć, to i tak nie mógł ani o sekundę przyśpieszyć powrotu ambasadorów, za to niemal co minutę ktoś go pytał: "jadą? widać ich?".
Droga do Thomeheb wiła się niemal prostą linią aż po strzępiące horyzont pagórki. Każdy ruch na niej był z głównego donżonu Twierdzy Smoka doskonale widoczny. W nocy polegano na sygnałach świetlnych i właśnie rozpalone ognisko tuż po północy dało znać, że posłowie wracają. Mieli jeszcze do pokonania wiele mil, ale wieść po twierdzy rozeszła się błyskawicznie i wokół bramy już w nocy zgromadził się tłum.
Wreszcie poselstwo dotarło do Twierdzy. Wypatrywano na twarzach ambasadorów jakichś znaków i nie zawiedziono się. Zawodowi dyplomaci nie kryli wzruszenia. Zresztą przywieźli ze sobą aż nadto widoczny znak powodzenia ich misji - buńczuk, będący wyrazem uznania i honoru dla władców oraz wielki sztandar, który od tej pory miał łopotać dumnie nad Twierdzą.
- Rodacy, zapewne już wiecie, już się domyślacie. Przywozimy wam wieści bardzo pomyślne, od dziś jesteśmy poddanymi Jego Imperatorskiej Mości Behemota...
Dalsze słowa zagłuszył wrzask tłumu. Niemal na ramionach zaniesiono posłów przed gmach pałacu Wielkiej Rady Twierdzy.
Taki był finał negocjacji, które kilka tygodni temu na prośbę Twierdzy Smoka rozpoczęły się w sprawie inkorporacji, czyli przyłączenia Twierdzy do naszego Imperium. Po wstępnej akceptacji idei rozpoczął się proces ustalania zasad, na jakich Imperium powiększa się o nowe terytoria i nowych poddanych. Dziś możemy zakomunikować, że pierwszy etap połączenia został zakończony. Teraz pora na integrację nowych ziem z Imperium, ale przede wszystkim witamy serdecznie nowych poddanych Imperatora, na chwałę Imperium.