Teleporty w Kantynie
30 marca 2003 / autor Komendant Giater
Wczoraj, późnym wieczorem, razem z Rajstem spacerowaliśmy po dziedzinach AW. Gdy zatrzymaliśmy się przed kantyną, posmutniałem i rzekłem: - Popatrz Rajście, już kolejny księżyc prawie minął, a tych magicznych stołów, które pamiętają słowa przy nich wypowiedziane, jak nie było tak nie ma. Dostawca, coś o jakiś trudnościach prawi. I zamiast tu zmontować, zostawił je w osadowej karczmie. - Tak. Właśnie to badam. Pole magiczne, którym zabezpieczyłem Akademię zakłóca działanie tych stołów. Dopóki tego problemu nie rozwiążę, nie uda się ich tu ustawić - odrzekł cicho mag. - Ech. Å»eby choć jakieś połączenie z tymi stołami na górze zrobić, jakąś namiastkę tego co ma być uczynić, to może by pomogło w badaniach, które prowadzisz? - westchnąłem. - To da się zrobić. Po tych słowach Rajst wyciągnął obydwie ręce przed siebie. Z jego ust wypłynęły słowa, których w ogóle nie rozumiałem. Po chwili, obok Kantyny, powietrze zamigotało, po czym pojawiły się czarne kłęby dymu. Mag klasnął w dłonie. Dym rozwiał się i przed moimi oczami stanęło.... drzewo! Była to jabłonka. Jakaś dziwnie powykręcana i uschnięta, ale z owocami! Rajst jak gdyby nigdy nic podszedł i zerwał najokazalszy owoc, po czym zaczął go zajadać z wielkim smakiem. - To dowód na to jak działająca tu osłona wypacza magię - rzekł. A widząc zdumienie na mojej twarzy dodał - chcesz jedno? Naprawdę pyszne te kosztele. - A co ze stołami, co z Kantyną?! - Jak to co? Sam zobacz. Przecież ruszyłem dwa razy brwiami! Pospiesznie wszedłem do środka i zobaczyłem pięć lśniących stołów. Każdy z nich emanował dziwnym, delikatnym blaskiem. Podszedłem do pierwszego i... znalazłem się w zatłoczonym przybytku osadowym, w którym panował gwar, a przy kilku stołach toczone były ożywione dysputy. Rzekłbyś - Gorące Dysputy.