Wielka Wyprawa Giatera
20 lipca 2003 / autor Rajst
Przed świtaniem, kiedy cała Akademia trwała w błogim śnie, przed Komendanturą panowało poruszenie. Służba stajenna uwijała się przy czarnym rumaku, siodłając i okuwając go w pancerz. To niewielkie zamieszanie przyciągnęło uwagę jednego wartownika. Przed chwilą była zmiana warty i teraz podążał w stronę koszar na zasłużony odpoczynek. Zdziwiło go niezmiernie, że koń bojowy Komendanta Gaitera stoi przed stajnią w pełnym oporządzeniu! Wyglądało jakby lada moment miał wyruszyć na wojnę!
Po chwili z gmachu dowodzenia wyszło dwóch mężów - mag i rycerz. Wartownik rozpoznał ich od razu, byli to jego zwierzchnicy. Obydwaj zamienili ze sobą jeszcze kilka słów, po czym rycerz dosiadł swego wierzchowca i popędził go przed siebie. Wartownik stał tak z rozdziawioną buzią, nic nie rozumiejąc. W myślach kłębiły mu się pytania. Dlaczego Komendant wyjeżdża tak rano? Dlaczego nikt, nic o tym nie wie? No prawie nikt - poprawił się w myślach. Czemu wdział pełną zbroję? I wreszcie, gdzie tak naprawdę jedzie?
- 0žNa północ. Do kraju, gdzie żyją trolle0Å¥ - usłyszał bezpośrednio w swoim umyśle odpowiedź. Wzdrygnął się z przerażenia. Wyciągnął instynktownie miecz i zawirował z nim dookoła zadając cięcie wyimaginowanemu wrogowi. Dziwne, nikogo tu nie ma - zauważył w myślach, tłumacząc jednocześnie to zdarzenie zmęczeniem po nocnej warcie.
- Doszły do nas niepokojące wieści o znacznych ruchach trolli - tym razem głos dochodził zza jego pleców.
Å»ołnierz spiął się w sobie i natychmiast zwrócił twarz w stronę, z której docierały do jego uszu słowa. Z ugiętymi nogami, przygarbioną sylwetką i mieczem wyciągniętym przed siebie, stanął, gotów rozpłatać przeciwnika jednym cięciem. Serce biło mu mocniej, a oddech jego stał się szybszy i krótki. Do głowy przyszła mu jeszcze jedna, ostatnia myśl - musi zaalarmować innych, stojących na warcie żołnierzy. Potem zaatakować z pełną siłą i przytrzymać tu jak najdłużej ewentualnych napastników. Kosztem własnego życia nawet!
- Nie ma takiej potrzeby żołnierzu -usłyszał łagodny głos. Tym razem już sprzed siebie. Oprzytomniał troszkę, po czym zobaczył tylko jedną postać ubraną na czarno. Spodziewał się całej armii napastników, tymczasem powolnym krokiem zbliżał się doń Komendant Rajst. Odetchnął wyraźnie z ulgą i oddał honory swemu zwierzchnikowi.
Rajst uśmiechnął się lekko, wyraźnie zadowolony z wartownika udającego się na spoczynek. Cieszył go fakt, że nawet po służbie ci ludzie nie rozprężają się i zachowują czujność do końca. Radowało go takie oddanie i poświęcenie. Wiedział, że wojownicy Akademii to niezmiernie dobra i śmiercionośna (jakby zaszła taka potrzeba) armia Imperium.
- Giater wyjechał w ważnej misji na północ - powtórzył jeszcze raz słowa. Tym razem jednak już zwyczajnie je wypowiadając, nie jak poprzednim razem, poprzez telepatyczne połączenie z umysłem zluzowanego wartownika. - Doszły do nas niepokojące wieści, że żyjące tam trolle grupują się pod sztandarem jakiegoś czarnego rycerza. Póki co, nie ma potrzeby ogłaszać stanu zagrożenia, dlatego właśnie wyruszył sam, by sprawdzić co tak naprawdę tam się dzieje. 0žA i trochę ruchu też mu nie zaszkodzi0Å¥ - dodał kąśliwie już tylko we własnych myślach.
- A jak długo ta wyprawa może potrwać? - zaryzykował zapytać żołnierz. Wiedział, że nie wypada mu, ale ciekawość wzięła górę. Zresztą komendanci nie należeli do osób, którzy chętnie i bez większego powodu uciekają się do wymierzania kar.
- A któż to może wiedzieć? - niemalże natychmiast usłyszał odpowiedź. - Myślę, że w trzy tygodnie powinien się wyrobić. W przeciwnym wypadku pójdziemy mu na odsiecz. Jeżeli do tego dojdzie ty znajdziesz się w tym oddziale. Teraz jednak idź już sapać. Zmęczony jesteś. Jak wypoczniesz to pójdziesz do dowódcy straży po przepustkę. Masz wolne do końca tygodnia.
Nic już więcej nie mówiąc, przy pomocy ścieżek magii, Rajst oddalił się do swoich spraw. Å»ołnierz zadowolony z nieoczekiwanej nagrody udał się prosto do koszar na swój zasłużony odpoczynek.
Komentarze
Nikt jeszcze się nie wypowiedział. Napisz pierwszy komentarz!