Kalendarz Bożonarodzeniowy roku XXIII ACC i Wigilia Jaskiniowa
05 grudnia 2021 / Osada / autor Mateusz
Tabris machnął po królewsku łapką wyłączając swój zabytkowy odbiornik z drewnianą obudową, znajdujący się na niskim dębowym stoliczku, zdobionym figurami geometrycznymi, stojącym tuż przy centralnej części biura w Krypcie Map. Tuż, gdyż pośrodku pomieszczenia znajdowała się biała miękka poduszka, na której aktualnie siedział anielokot. W biurze podłoga i trzy ściany standardowej wielkości pokryte były niebieskimi matami do drapania. Na całej powierzchni czwartej ściany stała szafa z książkami różnej maści. Sufit zaś zawierał interaktywny podgląd nieba na żywo.
- Jak ci się podobają te pozytywne wieści? - zapytał przybyły przed paroma chwilami, po nie za głosnym, trzykrotnym pukaniu do drzwi
i niespiesznym wejściu do pomieszczenia, Agon.
- Cieszy mnie tak szybkie przygotowanie do obchodów Świąt i dziękuję ci, że przyszedłeś powiedzieć mi o nich. Dobrze byłoby odwiedzić Karczmę Pazur Behemota i skorzystać z tamtejszej specyfiki, sprzyjającej przypominaniu o włączaniu radia. Jest tam o wiele więcej osób i jest większa aktywność przy takiej aurze za oknem.
A propos pogody, trwała szaruga jesienna i od dawna brakowało opadów. Od kilku dni panował silny mróz, grudząc ziemię. Zimno było siarczyste, szadź oblepiała drzewa, a szron szerzył się na oknach. Nie było jeszcze śniegu podczas tegorocznego przedzimia w Ulgak, aczkolwiek od przedpołudnia sporadyczne chmury gromadziły się, nachodziły swą szarością firmament i spowijały go gęstniejącą zasłoną.
- Zatem nawiedzę Karczmę i później spotkamy się przy Ognisku - zdecydował Agon.
- To jesteśmy umówieni, 'gnaj!
Anielokot odprowadził alchemika do głównego holu, przeciągnął się i zdecydował wybrać się na relaksujący spacer, chcąc w drodze na Ognisko obejrzeć Imperialne włości.
Podczas marszu Agona księżyc wędrując po niebie przywdziewał świetlisty wieniec, niczym koronę z szarym kolorem tuż przy tarczy, dalej z żółtą i kolejno brązową obwódką. Alchemik dostrzegłszy zjawisko zarymował w duchu, że kiedy taki księżyc w lisiej czapie, wnet jaskiniowcom na głowę nakapie.
Agon dotarłszy przed Karczmę zatrzymał się dla zastanowienia jak mógłby dodać trochę atrakcji dla gości Karczmy. Wymyślił, aby żwawo wkroczyć do budynku i tak uczynił:
- Ważna informacja ma być! Włączcie radio!
Karczmarz, znając powagę ostatnich przekazów Agona, posłuchał rady, a gdy zebrani uczestnicy wyczekiwali na nagrany komunikat, alchemik rozejrzał się po zebranych. Jego uwagę przykuł znajomy wygląd postaci siedzącej przy stole stojącym na wprost kontuaru, przy przeciwnej ścianie izby. Rozpoznał w niej Nebiriosa. Ten dziarsko czytał tomiszcze, gdyż mimo bycia nekromantą lubił przebywać wśród żywych, a gdy kolega po fachu ogłosił wieść, skierował wzrok ku niemu, założył zakładkę w studiowanej kolubrynie i odłożył lekturę. Był pod postacią człowieka, by nie straszyć mieszkańców. Ubrany w srebrzysto-czerwoną
zbroję, hełm z przymocowanymi rogami. Poznawał wynalazek jakim jest woda sodowa. Dziś pił ją z sokiem wiśniowym, a z otrzymanej szklanicy ulatniały się powoli pęcherzyki dwutlenku węgla. Alchemicy wymienili się serdecznościami i po omówieniu wizyty u opiekuna Krypty Map zaczęli rozmawiać o wpływie na humanoidalne rasy rozważania przez nie różnic smarowania chleba masłem, margaryną i innymi jadalnymi substancjami w idei eksperymentu tworzenia źródła energii opartego na siłach grawitacji.
* * *
Tymczasem Tabris, podczas wychodzenia, nie chciał używać głównych odrzwi, dla urozmaicenia wybrał drogę szybem wentylacyjnym, systematycznie (przy pomocy własnej magii!) odkurzanym.
Kilka susów później Tabris znalazł się na skraju zewnętrznego otworu naściennego i czarodziejsko przeniósł się na podłoże u podnóża monumentalnej Krypty.
Skorzystał z jednego z wziętych dwustronnych portali, by przeteleportować się w okolice reprezentacyjnych dachów stołecznych kamienic. Po natychmiastowym wyłonieniu się z lustrzanego środka lokomocji, podreptał po murach, parapetach i rynnach obok gargulców. Skoczył urwisowsko jednemu na ramię. Ten wzdrygnął się nagle! I po chwili ponownie znieruchomiał.
Tabris, kontynuując z gracją przechadzkę już na podłożu, obrał ścieżkę dłuższą, przyjemniejszą - ominął trakt i poszedł laskiem. Podłoże było wyściełane cienką warstewką krup śnieżnych. Anielokot rzuciwszy zaklęcie ochronne na swe poduszeczki beztrosko hasał po lodowych ziarenkach, które podkreślały barwę jego seledynowego futerka.
Nie minęło wiele czasu jak zjawił się kręgu objętym blaskiem płomieni Ogniska.
Przy żarze, mimo katorżniczych warunków meteorologicznych grało w warcaby dwóch Jaskiniowców. Byli nimi: Mateusz, opatulony w wełniany płaszcz i z tego samego materiału czapkę oraz Kammer, któremu warunki na dworzu przypominały domowe zacisze. Pojedynek był zacięty, a przy skupieniu trenowanych przez dziesięciolecia umysłów, dwóch graczy przypominało dwa ciała stanowiące skupiska powiązanej materii w stanie plazmy - jednej gorącej i drugiej zimnej, zaś każdy przestawiany na planszy pion zdawał się wydawać tytaniczne tąpnięcie.
- 'tajcie - kotoanioł przywitał się z wcześniej przybyłymi ogniskowiczami, rzucił zaklęcie przemieszczenia drew do paleniska i przyłączył się do delektowania się żarem siadając na pieńku. Nieumarły skinął głową na powitanie, a włóczykij podniósł rękę z pozdrowieniem.
- Kolejny dzień mróz trzaska po policzkach - stwierdził Tabris.
- Zatem może zaparzyć herbatę? - Mateusz zaproponował.
- Poproszę, z miłą chęcią się napiję.
Następnie grający zrobił przerwę na przygotowanie naczyń i wyszykowanie parującego napoju. Zaś kriomanta zagaił:
- Co słychać dobrego?
Komentarze