XV Konwent Jaskini Behemota
15 lipca 2018 / autor Tarnum
Karoca Arcymaga nadleciała z północnego wschodu. Tarnumowi nie śpieszyło się. Zakręcił leniwy okrąg nad byczyńskimi murami obronnymi, czterema wieżami rozcapierzonymi w niebo. Wyhamował chwilowo nad Spichlerzem, pozdrawiającym trąbnięciem anonsując swe przybycie. Poleciał na moment nad Ekomarket, gdzie autorskim zaklęciem wyteleportował ze sklepowych półek dwa piwa, stosowną opłatę automatycznie uiszczając w kasie (odkąd opatentował to zaklęcie, nigdy już nie stał w żadnej kolejce). Następnie zawrócił szerokim łukiem i przez sierpniowe powietrze popłynął do Polanowic. Zatrzymał się jakieś pięćdziesiąt metrów nad boiskiem internatu, gałkę rozrządu lewitacyjengo przerzucił na tryb kolibra, i zrzucił kotwicę, która wryła się w murawę.
- Nareperuję potem - mruknął, przeciągnął się i rozejrzał wokół. Oprócz zbożowych łan otaczających włości Internatu widział stąd wyraźnie zarys miejskich fortyfikacji, a w przeciwnym kierunku - siluetę Grodu rycerskiego. Otworzył piwo, ale mógł pozwolić sobie tylko na kilka minut odpoczynku - jak zwykle zostawił wszystko na ostatnią chwilę i przybył na Konwent jedynie na dwie godziny przed pierwszymi gośćmi. Nic jeszcze nie było zorganizowane.
Zaczął od podstaw. Na początek wyczarował noclegi i panie sprzątaczki. W łazienkach zmaterializował łańcuchy rolek toaletowego papieru i mydło w mydelniczkach. Za boiskiem rozkazał wyrosnąć polu kukurydzy. Rzucił urok na obfitość kocyków. Zaimplementował konieczne modyfikacje w jadłospisach trzech lokalnych restauracji. Poprawił znowu wykoślawioną elipsę wokół boiska. Na koniec nad wszystkim wyczarował mgiełkę klimatu, ostatnio nieco nostalgicznego.
Powtarzał te procedury od siedmiu lat i były mu już tak znane, że zaklęcia rzucał jedną ręką. Co nie znaczy, że podtrzymywanie magii nie kosztowało go ostatnio coraz więcej wysiłku. Tarnum nie ukrywał przed sobą samym, że godzi się organizować Konwent głównie po to, by przez tydzień stale powtarzano mu, jaki jest wspaniały i fantastyczny. Samo świadomie uwielbiał pochlebstwo. Jednak jak wszystko, powtarzalność miała swoje granice, a przecież nie można było zaprzeczyć, że Konwent ostatnio balansował na granicy celebracji, a rutyny. Czuł nie tyle zmęczenie, co delikatne rozczarowanie, że z biegiem lat magia subtelnie wyblakła, a on nie miał sposobu ani ochoty, by nadać jej początkowe żywe kolory. Nie chciał wychowywać nowego pokolenia Jaskiniowców. Wiedział jednak, że dopóki do Byczyny skorzy będą przyjeżdżać ludzie, których lubił, i z którymi spędzony czas był duchowo i intelektualnie pożyteczny, że nie wspominając przyjemny, dopóty będzie organizować Konwent, mimo corocznego sarkania i utyskiwania.
Następnie rzucił skomplikowany czar kalendarzowy, który kupił ostatnio na konferencji magii biznesowej. Przed jego oczami pojawiła się czterowymiarowa wizualizacja nadchodzących dni. Przyjrzał się krytycznie nieuporządkowanej przestrzeni.
- Nie nie, stanowczo za nudno. - zastanowił się chwilę. Zdecydował, że postara się z całych sił. Niech w tym roku zadzieje się coś wyjątkowego.
- Biesada w grodzie! - wykrzyknął nagle, po czym swoim słowom nadał formę zaklęcia, które rzucił na piątkowy wieczór. Pomanipulawał chwilę przy menu, trochę poprawił oświetlenie, po czym w przypływie inspiracji dorzucił jeszcze antykacową aurę. Następnie w ferworze zabrał się za pozostałe dni. W sobocie tradycyjnie umieścił Finał i przedpołudniowe dogorywanie, z opcjonalnym tatarem w Grodzkiej. Na czwartek przewidział ognisko i planszówki - planszówki zresztą sowicie porozrzucał po wszystkich dniach i porach, na bogato. W każdym wieczorze wygospodarował pory na głębokie, etylowe rozmowy, jak również sporo zręcznej ciszy przy siedzeniu w pokojach. Skrupulatnie poprawiał pogodę, dbając o urozmaicenie. Na koniec spowolnił bieg czasu od poniedziałku do czwartku, pozostałe zaś dni przyśpieszył, jak było utartą, choć przez wielu nielubianą tradycją. Przyprószył jeszcze całość konwentowym klimatem, wplótł kilka anty-konfliktowych uroków, i skończył akurat na przybycie pierwszych gości.
Autor: Sandro
***
XV Konwent będzie (oczywiście), 13-19.VIII.18. Tam gdzie zawsze. To co zwykle + dodatkowych atrakcji moc (w tym biesiada w grodzie i eliminacje do 4 różnych mistrzostw polski w planszówkach!).
Rejestracja tutaj - otwarta do samego Konwentu.
Koszulki tutaj - zamówienia należy składać do 29.VII.
Forum tutaj.
Sokoloocy dostrzegą, że zwiększyły się koszta noclegu z 25 do 30zł/noc (olaboga!). Inflacja po 12 latach jednak zrobiła niestety swoje.
Do zobaczenia za miesiąc!
Komentarze