Co (na szczęście) nie przeminęło z wiatrem...
27 lipca 2004 / Osada / autor Mirabell
Osadnicy znów dziwy oglądali. Upał był straszliwy, toteż drzwi i okna budynku Misternych Rękopisów były pootwierane na oścież. Ciężkie, duszne powietrze wypływało przez nie z wielkiego gmachu, a wraz z nim coś jasnego, pierzastego, delikatnego i miękkiego. Przefrunęło obok drzewa z Nowinami i pożeglowało w świetle przedpołudniowego słońca w stronę Ogniska. Zaś za owymi białawymi pióropuszami biegł jeden z Osadowych autorów, łapiąc je po kolei w locie, a było ich pięć. Kiedy już trzymał w ręku wszystkie, zawrócił w stronę Misternych Rękopisów, przemierzył szybkim krokiem długi korytarz, po czym wszedł do pomieszczenia z Debiutami. Tam zdjął z najniższej półki kilka ułożonych obok siebie zwojów pergaminu i zaczął bardzo ostrożnie kłaść na nich trzymane w ręce przedmioty, a karty same zapełniały się ciemnym atramentem. Bowiem były to wiersze, ballady tak lekkie, że same uleciały z wiatrem ku przeciwnemu krańcowi Osady, a może i jeszcze dalej... aby biedny Autor nie musiał ich ciąż gonić na nowo potrzebne im są oceny i komentarze, które obciążą nieco rękopisy. Do dzieła więc.
Komentarze
Nikt jeszcze się nie wypowiedział. Napisz pierwszy komentarz!